czwartek, 12 listopada 2009

Jaki tu spokój... Nic sie nie dzieje...

... do czasu ;-)
Bo i nie ma co się dziać jeszcze na tym etapie. Bilety lotnicze zakupione (Michał opisał szczegółowo trasę, a miejsca wylotów i lądowań opiszę następnym razem). Szczepienia w większości wykonane. Wszyscy oficjalnie mamy już "żółte papiery" :-) Pozostało 2,5 miesiąca do powrotu do Polski z Irlandii, a w Polsce będziemy mieli 7 dni na przygotowanie się do podróży. Zdążymy? Nie mamy wyjścia :-) Dzięki obrotności Marty, zwanej potocznie Jartą lub Smartą, wylatujemy 7 lutego, bo wersja robocza zakładała wylot 4 lutego. Mega wyzwaniem byłoby wybranie się w podróż na 10 miesięcy w 4 dni :-) Tym bardziej, że ja i Jarta nie mamy jeszcze szczepienia przeciw żółtej febrze. Michał szczepienia ma już z głowy. Pozostała sprawa ubezpieczenia. Gdy zdecydujemy się na konkretną firmę i jej ofertę, opiszemy tutaj.
Na czas podróży po Ameryce Płd. (3 miesiące) dołącza do nas Sebastian. To jest jedno ze wsparć o którym wspominał Michał w poprzednim poście :-) Kolejne oczekiwane jest w Nowej Zelandii, ale o tym będzie na bieżąco. Sebastian leci dzień wcześniej do Rio i poczeka na nas kilka godzin na lotnisku. Gdyby chciał lecieć z nami, zapłaciłby za bilet połowę tego co my zapłaciliśmy za cały bilet dookoła świata:-)
Powoli rozglądamy się już za noclegami w Rio de Janeiro, z czym jest trochę problem, jako że rozpoczyna się karnawał i hostele w większości są zarezerwowane, a jeżeli są wolne to ceny od 11 lutego sięgają od 60 Euro wzwyż!( poza karnawałem jest to 5-15 Euro). W związku z tym jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie zostajemy na karnawał i po 3 dniach zwiedzania Rio, 10 lutego wyruszamy dalej. Na szczęście każde z nas jest zgodne co do tego, aby Brazylię opuścić jak najszybciej i skierować się ku mniej cywilizowanym krajom Ameryki Płd.