piątek, 23 kwietnia 2010

Dalej na polnoc - Salta i San Pedro de Atacama w Chile

Z Mendozy do Salty jechalismy nocnym autobusem linii Andesmar. Mimo kilkakrotnego zwrocenia uwagi tak napizdzal klimatyzacja, ze trzeslismy sie z zimna i nie moglismy spac.
Do Salty zawitalismy tylko na ok 24h, potraktowalismy ja jako przystanek miedzy Mendoza a San Pedro de Atacama w Chile. Dotarlismy do hostelu (hostel In Salta), ktory okazal sie byc uroczym miejscem, i po odespaniu kiepskiej nocnej podrozy ruszylismy cos zjesc i rzucic okiem na miasteczko. Salta jest bardzo ladnym miastem w stylu kolonialnym, szczegolnie centrum i rynek sa bardzo zadbane.Zostalismy tam tylko jedna noc, wiec pozostal pewien niedosyt, ale moze to i dobrze :) Pokrecilismy sie troche po centrum i wrocilismy do hostelu, gdzie wieczorem zorganizowana zostala kolacja dla gosci (za niewielka sume) z muzyka na zywo. Jednak kolacja przeszla nasze najsmielsze oczekiwania, nie tylko samo jedzenie - jego ilosc i jakosc, do tego wino i napoje. Byla swietna muzyka, gosciu na gitarze i pancia ktora spiewala, a do tego czesc artystyczna, najpierw w wykonaniu miejscowych "Gaucho" i dziewek, a pozniej porwali oni do tanca gosci :) zabawa byla swietna.
Nastepnego dnia wczesnie rano pojechalismy na dworzec z zamiarem dalszej podrozy do San Perdro de Atacama w Chile. Mielismy nadzieje, ze uda sie wszystko i wszyscy razem znajdziemy sie w tym samym autobusie, gdyz bilety udalo sie kupic tylko dla dwoch osob. Ale sprytny Pan, ktory sprzedawal nam bilety dzien wczesniej obiecal ze wszyscy wsiadziemy do autobusu i ewentualnie ktos bedzie jechal obok kierowcy. Umowilismy sie z Panem o 6.15 na dworcu i odetchnelismy kiedy sie pojawil :) no ale zabral gdzies Marte, Sebe i Oisina i mieli wsiasc poza dworcem, tak zeby nikt nie widzial, gdyz kasa szla bezposrednio do ich kieszeni:) My poszlismy na stanowisko, z ktorego mial odjechac autobus i kiedy w koncu przyjechal to nam ulzylo, jak zobaczylismy w luku bagazowym plecaki pozostalej trojki :) Tak jak gosciu mowil, zgarnelismy ich juz po wyjezdzie z dworca :)
Podroz autobusem do San Pedro de Atacama byla niezapomniana, po pierwsze ze wzgledu na sama trase,gdzie autokar musial sie wspinac wezykiem nad przepasciami na wysokosc 4000 m, po drugie na odczuwalne przez niektorych skutki choroby wysokosciowej:) Dopiero pozniej dowiedzielismy sie, ze jezeli bedzie sie na takiej wysokosci, to poprzedniego dnia nie wolno jesc miesa i pic alkoholu. Poza tym nalezy zaopatrzyc sie w liscie koki, ktorych zucie bardzo pomaga na dolegliwosci zoladkowe i niesamowity bol glowy, zwiazane z wysokoscia. Sprawdzilam na sobie, to prawda i byc moze jest to jedyne antidotum, ktore pozwolilo mi przetrwac pierwszy tydzien :) Polecam rowniez "mate de coca", napar z suszonych lisci koki, ktorego wszyscy zostalismy fanami - nie tylko ze wzgledu na wlasciwosci prozdrowotne, ale rowniez walory smakowe :)
W San Pedro zatrzymalismy sie w "Hostal Iquisa", gdzie ja poddalam sie chorobie wysokosciowej, a reszta grupy ruszyla organizowac pobyt, co by nie tracic czasu. Nasz plan byl bardzo napiety, mialam noc i przedpoludnie zeby dojsc do siebie. Na szczescie juz nastepnego dnia rano czulam sie duzo lepiej. Po poludniu pojechalismy do Doliny Ksiezycowej i Doliny Smierci. Niesamowite krajobrazy, naprawde jak z ksiezyca!! Wyksztaltowane zostaly przez erupcje wulkanow (ktorych w samych Andach jest ok 2,5 tys, z czego 150 czynnych) i wieloletnia erozje. Zobaczylismy jeszcze zachod slonca w towarzystwie setek innych turystow i wieczorem wrocilismy do San Pedro. Tego samego wieczoru po 22 pojechalismy na obserwacje gwiazd do astronoma, ktory ma 8 wielkich teleskopow i organizuje grupowe obserwacje. Najpierw dostalismy wyklad na temat wszechswiata, pozniej rozpiechrzlismy sie miedzy teleskopami i kazdy mogl pogapic sie na rozne planety i konstelacje, ktore byly widoczne z roznych teleskopow. Na koniec gosciu kazdemu zrobil przez teleskop zdjecie ksiezyca i poszlismy do domu na kubek goracej czekolady.
Bylismy w hostelu po polnocy, a nastepnego dnia o 4 rano podjechal po nas bus ruszylismy 90 km w gore na "Geyers el Tatio". Najwiekszy efekt jest miedzy 6 a 7 rano, kiedy jest juz widno,ale temperatura jeszcze ponizej zera. Wtedy wlasnie woda buchajaca z gejzerow, o temp przekraczajacej 85stopni, stykajaca sie z zimnym powietrzem daje ten niesamowity spektakl. Pozniej odwazylismy sie na kapiel w basenie z goraca woda z gejzerow.Rewelacyjne uczucie, kiedy plywalismy sobie w goracej wodzie, mniej fajnie, kiedy trzeba bylo wyjsc i przebrac sie w temp ponizej zera :) Telepalo nami, jakbysmy byli podlaczeni pod prad :) Na szczescie szybko wyszlo slonce i po chwili nie odczuwalismy juz przerazliwego zimna.
Wrocilismy do hostelu ok poludnia, poszlismy spac na 2 godziny i o 15 mielismy kolejna wyprawe na laguna Cejar,chyba najbardziej slony zbiornik wodny na swiecie. Jest tak slona, ze nie mozna sie w niej zanurzyc:) Bylismy unoszeni na powierzchni jak styropian :) Podobno kapiel w niej odmladza o 10 lat :) Rzeczywiscie nasza Pani przewodnik wygladala jak dziewczynka, a mowila ze codziennie przyjezdza i kapie sie w tej lagunie :)Po 40 min ruszylismy dalej do kolejnej laguny, juz nie slonej, ale za to mozna bylo do niej skakac z wysokosci ok 4 metrow. Tylko Oisin odwazyl sie skoczyc na glowke, reszta wykonala po tzw. bombie :)Pozniej podjechalismy jeszcze na Salar de Atacama, pustynie solna, duzo mniejsza niz Salar de Uyuni w Boliwii, ale otoczona Andami i pieknym widokiem. Dostalismy tam przekaski i po slynnym drinku "pisco sour". Byla to swietna wycieczka, Seba po porannej wyprawie na gejzery zrezygnowal z tego wyjazdu, chcial odpoczac i odespac. A szkoda, gdybym wiedziala co traci zanim wyjechalismy to wyciagnelabym go za uszy :)
Tak dobiegl konca nasz pobyt w San Pedro de Atacama, skad nastepnego ranka ruszylismy na 3 dniowe safari na Salar de Uyuni. Ale o przezyciach z pustyni solnej w Boliwii w natepnym odcinku :)

siostra_Tomka

3 komentarze:

  1. Witajcie.
    Widze, ze nasze trasy sie czesciowo pokrywaja. Bylismy pare dni za Wami.
    Teraz my skrecilismy do Santiago i chcemy z tej strony dotrzec do San Pedro a potem do Salty.
    Moze wiecie jak w San Pedro kupic bilet na bus do Argentyny. Podobno nie jest to latwe.
    Pozdrawiam
    Piotr i Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy! Nie potrafie udzielic jednoznacznej odpowiedzi jak dostac sie z San Pedro do Salty. Autobus ktorym jechalismy jechal przez San Pedro dalej do Calamy, wiec dziwne by bylo gdyby nie jechal w druga strone (chociaz nie pisze, ze jest to niemozliwe:)). Trase obsluguja albo Geminis albo Pullman, my jechalismy tym pierwszym. Moze w agencjach w San Pedro da sie kupic bilety do Salty, ale pewnosci nie ma. Jak nie, to zostaje Wam pewnie Calama, bo w San Pedro dworca nie ma wcale.
    Pozdrawiamy i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki.
    Nie było problemów z kupieniem biletów. Były u operatorów Geminis i Andesmar.
    Pozdrawiamy
    Piotr i Aga

    OdpowiedzUsuń