czwartek, 15 kwietnia 2010

No to za ciosem i El Calafate. Vol 3

W El Calafate najwieksza atrakcja jest lodowiec Perrito Moreno. Oprocz tego jest jeszcze szereg innych atrakcji, jakie oferuja agencje w Parku Narodowym Los Glaciares. Jednak my w zwiazku z ograniczonym czasem jaki przeznaczylismyna El Clafate, oraz z wysokimi cenami atrakcji, ograniczylismy sie do zobaczenia Perrito Moreno.

Naszym mottem w El Calafate zostalo slynne powiedzenie: '' Kto pod kim dolki kopie ten sam w nie wpada'':) A wszystko zaczelo sie od spotkania na dworcu po przyjezdzie grupki czterech rodakow, ktorzy powiedzieli nam, ze jak dojedziemy do wjazdu do parku narodowego przed 7 rano, to nie bedziemy musieli placic wejsciowki. Wynajelismy wiec wieczorem samochod na 2 dni. Nastawilismy budziki na 5 rano, zeby wyjechac od razu i dojechac tam przed 7, przemknac sie zanim otworza park i podziwiac piekny lodowiec zaoszczedzajac przy okazji sporo kasy. Wszystko szlo zgodnie z planem, do momentu dojechania do bramy parku, o godzinie 6.20, ktora owszem mozna byloby spokojnie przejechac... gdyby nie nocny stroz ktory czuwal przy wjezdzie :) skonczylo sie na tym, ze musielismy czekac do 7 na pracownikow, bylo zimno jak cholera, a do tego bylismy glodni, bo w hostelu sniadanie zaczynalo sie o 6.30, a my wyjechalismy wczesniej i nic nie kupilismy do jedzenia :) oczywiscie zaplacilismy za bilety, ale pocieszeniem dla nas bylo to ze nie bylismy jedyni i jeszcze jeden samochod juz czekal przy wjezdzie jak dojechalismy:)
Lodowiec Perrito Moreno jest ogromny i robi niesamowite wrazenie. Dodatkowa atrakcja sa odglosy i widok, jaki towarzyszy oblamywaniu sie scian lodowca. Po 2 godzinach spedzonych na podziwianiu wrocilismy do El Calafate i reszte dnia spedzilismy na szwedaniu sie po miasteczku i drobnych przyjemnosciach.
Nastepnego dnia wyjechalismy rano do oddalonego o 230 km El Chalten. Chcielismy zobaczyc slynne szczyty Fitz Roy i Cerro Torre. Nie sa one najwyzszymi szczytami, ale ze wzgledu na budowe i stale zmieniajace sie warunki pogodowe sa ogromnym wyzwaniem dla alpinistow i sa uznawane za jedne z najciezszych technicznie na swiecie.
Trase o dlugosci 230 km przejechalismy w 2 godziny. Na bezkresnej Patagonii rzadko kiedy mija sie jakis inny samochod, drogi sa szerokie i rowne, praktycznie bez zakretow. Jedyna atrakcja na tej nudnej, ale pieknej widokowo trasie bylo scigajace sie z nami Guanako, ktore z jakiegos powodu koniecznie chcialo przebiec nam przed samochodem:) jak chcialo tak zrobilo, chociaz dziwne wydawalo sie, ze tak pozornie niezgrabnie wygladajace zwierze moze sie rozpedzic do takiej predkosci :) Szybko dojechalismy do El Chalten. Po krotkiej naradzie wybralismy trekking pod Cerro Torre, gdyz z braku czasu nie bylismy w stanie pojsc rowniez pod Fitz Roy. Widzielismy go jednak od tylu z trasy ktora szlismy. Trekking pod Cerro Torre jest bardzo przyjemny i niezbyt trudny. Za to widoki i sam szczyt - rewelacyjne!! Znowu pogoda byla dla nas laskawa, gdyz bardzo rzadko zdarza sie, zeby te szczyty nie byly pokryte chmurami. A wtedy nie widac doslownie nic i cala wyprawa na nic by sie zdala.
Samo miasteczko El Calafate bardzo turystyczne i dosc drogie, stanowi baze wypadowa do oddalonego 80 km parku Los Glaciares, oraz El Chalten.

Siostra_Tomka

2 komentarze:

  1. Witam.No,no,podziwiam i zazdroszcze.Tych spacerow po Andach zazdroszcze najbardziej.W moim wieku zostaly mi tylko Bieszczady.Nawet Halicza oasatnio nie udalo nam sie z Basia zdobyc.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Qrde, ja tez tak chce sie tulac i podziwiac te widoki!!! Ale obawiam sie, ze bylbym "srana" jak Seba :-) no i schodzenie idzie mi lepiej niz podejscia, hahaha... Nie ma tam jakiejs gory, zeby popatrzec i tylko z gory???
    A ty wujek nie czepiaj sie swojego wieku - zdrowie masz jeszcze konskie! ;-)
    Pozdrawiam wszystkich,
    EjDrzej

    OdpowiedzUsuń