sobota, 10 kwietnia 2010

Nadrabianie zaleglosci vol 1 - Ushuaia

W zwiazku z awaria komputera i ograniczonym czasem korzystania z komputerow hostelowych nastapilo wyrazne opoznienie w relacji z naszej podrozy.
Jestesmy juz w Boliwii, ale wiele miejsc i przezyc za nami, w miare mozliwosci systematycznie bedziemy nadrabiac zaleglosci.
Nowy komputer zostal zakupiony przez Jarte i dostarczony przez Oisina (przyszlego meza Jarty). Oisin jest kolejnym po Sebie wsparciem z zewnatrz. Niestety jest z nami tylko przez 3 tygodnie i musi wracac do pracy. Ale juz wiemy ze nawiedzi nas znowu w Nowej Zelandii :)

Stanelismy na Buenos Aires. Stamtad polecielismy na kraniec swiata do Ushuai. Lot i ladowanie do przyjemnych nie nalezaly, chociaz w obliczu dzisiejszej tragedii wstydem byloby narzekac. Silny wiatr oraz pas startowy na wodzie wzmagaly tylko doznania. Wszystko zakonczylo sie szczesliwie.
W Ushuai bylismy 4 dni. Piekne miejsce, chociaz bardzo turystyczne i dosyc drogie. Skupilismy sie na wyczynach outdoorowych, bylo duzo trekkingu, podziwianie widokow i wizyta w Parku Narodowym Tierra del Fuego.
W pierwszy dzien rozejrzelismy sie po miescie, ustalilismy plan dzialania na najblizsze dni.
Dzien drugi to trekking na Laguna Esmeralda. Widzielismy ludzi wracajacych z tego trekkingu ubloconych po pas. Rzeczywiscie pierwsza czesc trasy to przyjemny trekking, ale juz samo podejscie pod jezioro to juz bardziej szukanie w miare bezpiecznego miejsca do postawienia stopy, zeby nie wpieprzyc sie po kolana w bloto :) i o dziwo doszlismy do jeziora czysciutcy i o wiele szybciej niz ci, ktorzy probowali przebic sie przez bagno. Jak wrocilismy z powrotem do wyjscia to chyba nikt nie wierzyl ze tam doszlismy:)
Trzeci dzien to przyjemny trekking wzdluz wyciagu narciarskeigo pod lodowiec Martial, oraz do punktu widokowego z piekna panorama Ushuai. Lodowiec okazal sie wieksza polacia sniegu, po ktorej zjezdzalismy na kawalku folii na tylku, majac kupe smiechu i zabawy. Pozniej poszlismy na punkt widokowy, gdzie widok zapiera dech w piersiach.
Nic to jednak w porownaniu z widokiem z dnia czwartego, ktory ja podziwialam niestety tylko na zdjeciach. Reszta ekipy udala sie na ciezki trekking w parku narodowym Tierra del Fuego. Jednak wysilek zostal wynagrodzony pieknymi widokami na caly park, Ushuaie, ciesnine Beagla oraz pokryty osniezonymi szczytami, wysuniety najdalej na poludnie skrawek Ameryki Poludniowej.

Wiem ze post bez zdjec jest jak kozuch bez kwiatka, ale w tej chwili nie ma fizycznej mozliwosci zaladowania zdjec.
Cdn... czyli relacja z pobytu w Puerto Natales oraz trekking w Torres del Paine

Agnieszka zwana potocznie siostra_Tomka

1 komentarz:

  1. Witam.Fajnie ,ze znowu piszecie.Juz myslalem .ze Kondory mialy niezla biesiade.Bylem juz gotow wysylac ekipe poszukiwawcza.Jak juz pewnie wiecie ogromna trauma w calym kraju.To straszne co sie stalo.Nawet Brazylia oglosila 3 dniowa zalobe w swoim kraju z powodu tej tragedii.W Brazylii mieszka 100 tys.ob.Polskiego pochodzenia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń