Wyruszylismy planowo z Warszawy o 20:30 lotem do London Gatwick. Wlasnie siedzimy na London Heathrow, gdzie dostalismy sie po godzinie jazdy autobusem z Gatwick. Jest 2 w nocy a odprawa do Madrytu zaczyna sie o 4:30, wiec jeszcze troche czekania przed nami. Niektorzy siedza, niektorzy leza, badz zasypiaja w kazdej pozycji :)
Do Madrytu mamy jakies 2 godziny lotu. Z Madrytu juz tylko rzut beretem i 10:30 do Rio :)
Niestety od ostatniego wpisu z planowanej trasy podrozy wypadlo Machu Picchu. Obfite deszcze i lawiny blotne uszkodzily jedyna droge dojazdowa. Naprawa ma potrwac 10 tygodni, wiec raczej sie nie zalapiemy... :( Moze nastepnym razem ;)
Spakowalismy sie zadziwiajaco latwo i kazdy ma nadmiar miejsca w plecaku. Nasze domy na plecach na najblizsze miesiace waza w okolicach 10 kg. kazdy.
Kiepsko sie klepie z telefonu, wiec to tyle na teraz.
Michal
przygoda przygoda każdej chwili szkoda...czekam na kolejne relacje
OdpowiedzUsuńUważajcie na forfitery!
OdpowiedzUsuńTo się nazywa spełnianie marzeń
OdpowiedzUsuńJestescie oczyma duszy mojej, ktora wedruje razem z wami, spelniajac moje marzenia... A Yarta Jarta a ostatnio Smarta (czyzby od SambaMarta?) ma talent w opisywaniu cudów przyrody - niech pisze czesciej. Po huku browaru w glowie - nie tylko wodospadow Iguazu, idzie jej calkiem dobrze ;-) I niech mocz was prowadzi przez te suche krainy poludnia (gdzie o dziwo browaru nie brakuje....) No i tanszych powrotow z nocnych eskapad :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was!!!
EjDrzej