wtorek, 16 lutego 2010

Viva la woda loca – Cataratas de Iguazu

Tablica informacyjna w hostelu wskazywała ze miał to być dzień deszczowy i pani argentyńska pogodynka nie myliła się – słońce zostało w Rio. Chmury zebrały się nad nami, podobnie jak w Irlandii zbierają się nad nami praktycznie codziennie z małymi wyjątkami,...wilgotność powietrza sprawiała że się do siebie kleiliśmy bardziej niż zwykle – Michaś do Agi i odwrotnie (z wyboru) a ja do Seby i Seba do mnie (trochę z przymusu;-) śniadanie smakowało wszystkim, nawet Sebie, a kolejka do wyciskarki soku ze świeżych pomarańczy nie miała końca – przynajmniej ja nie widziałam i pocieszyłam się szklanką wody. Dulce de leche na świeżej tostowanej bagietce – niebo w gębie, jak jesteście koneserami krówek – to jest taka wersja kosmicznie delikatna i rozpływająca się w ustach...wielbiciele czekolady, nie macie szans...
Jeśli chodzi o dojazd na same wodospady – nie był on zbyt skomplikowany – autobus z dworca w Puerto pod same drzwi bramy parku Cataratas de Iguazu. Jak za 10 argentyńskich pesos 'return' serwis był topowy a pan kierowca bombowca rozwijał warpowe prędkości, wyprzedzając niejeden samochód osobowy z pewnością Sandry Bullock w speed. Przeżyliśmy wszyscy. Zakupiliśmy bilety do parku – cena dla gringos 85 pesos oraz bilety na przygodę – przejazd jeepem przez dżunglę plus wycieczka łodzią motorową ot tak pod same wodospady, czemu nie! Jeśli mogę polecić to koniecznie polecam łódź, trochę mniej jeepa, bo atrakcji zbyt wielu w dżungli nie było, oprócz kilku informacji od pani przewodnik oraz paru żarcików pana z Singapuru na ławeczce obok, no i oczywiście lejącego się strumieniami deszczu i Seby w niebieskim płaszczu przeciwdeszczowym.....!!!
Niestety nie przejaśniło się, choć polska pogodynka Aga przewidziała ze słonce wyjdzie za 15 minut. Nie wyszło. Przypuszczam, że pogoda nie była wliczona w cenę biletu. A szkoda. Jak już wsiedliśmy na jeepa to oberwała się chmura, po raz kolejny, i się rwała aż do momentu jak wysiedliśmy z łodzi. Nie bardzo umiem ubrać w słowa doświadczenie na łodzi motorowej, w strugach deszczu i podpływanie pod sam wodospad, bo jak język polski kwiecisty jest to Smarta nie nie znalazła jeszcze określenia, które by oddało nasze przeżycia. Najlepiej pokażą to nasze twarze na płytce DVD, którą wspólnie zakupiliśmy. Sami jeszcze nie mieliśmy okazji jej obejrzeć. Jak już wspomniałam, słonce nas zaszczyciło swoją obecnością chwile po zejściu z łodzi – za co wszyscy jesteśmy bardzo wdzięczni - jako amatorscy wielbiciele fotografii. Nawet Seba wyjął swój sprzęt i wzbudzał zazdrość przypadkowych przechodniów...;-) a nawet lokalnych zwierząt, które oblazły jego plecak i nie chciały zejść, nieśmiałe 'sio, sio' nie zrobiło na nich najmniejszego wrażenia. Do tej pory nie znaleźliśmy na nie nazwy (choć nasza średnia z biologii 'cztery' do czegoś zobowiązuje).
Po przeżyciach pod majestatycznymi wodospadami, zabraliśmy się za fotografowanie przyrody i wody płynącej ze wszech stron. Pogoda spojrzała na nas przychylniejszym okiem i słonko dopisało praktycznie do samego końca naszej jednodniowej przygody z magicznymi siłami natury. SEBA NIE LUBI OLIWEK I FLACZKÓW! WŁASNIE SIĘ DOWIEDZIELIŚMY – taka mała dygresja....
Niebo ubrało się dla nas w najpiękniejsze kolory i tęcze wyglądały zewsząd. Ja nawet zrezygnowałam ze swojego ulubionego piwa, żeby stuprocentowo skupić się na rzeczywistych doznaniach przyrodniczych. Na deser wybraliśmy się nad Gardziel Diabła – gdzie padało 'od dołu', z lewa i prawa i przez chwilę z góry też, choć krótko. Ten nasz 20 minutowy pobyt przy Gargantea de Diablo jest totalnie nie do opisania, nie do rozpoznania na zdjęciach i w 3D. Efekty wizualne, efektu audio i efekty fizycznego obcowania z 'aqua' sprowadzają się do użycia polskiego dosadnego 'ja pierdolę'. Mama Zofia polonistka nie będzie tu ze mnie dumna, ale czai o co cho!;-)
na tym zakończę wypocone w wysokiej wilgotności i przy dużym spożyciu browara przemyślenia.
Puenta: get your arses here my friends!!!

9 komentarzy:

  1. To zwierzadko to Szop Rakojad.Wujek.Wujek.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam ,ma byc zwierzatko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wujku, sprawdzilismy w Wikipedii, no i to zwierzatko rzeczywiście z tyłu jest szopem rakojadem, ale z przodu już niestety nie, z przodu ma mordkę jak mrówkojad :) szukamy dalej !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. http://pl.wikipedia.org/wiki/Ostronos_rudy

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak siostrzyczko to moze byc takze Ostronos Rudy.Ale nie musi.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestescie oczyma duszy mojej, ktora wedruje razem z wami, spelniajac moje marzenia... A Yarta Jarta a ostatnio Smarta (czyzby od SambaMarta?) ma talent w opisywaniu cudów przyrody - niech pisze czesciej. Po huku browaru w glowie - nie tylko wodospadow Iguazu, idzie jej calkiem dobrze ;-) I niech mocz was prowadzi przez te suche krainy poludnia (gdzie o dziwo browaru nie brakuje....) No i tanszych powrotow z nocnych eskapad :-)
    Pozdrawiam Was!!!
    EjDrzej

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne wrazenia i foty! :-) ale ja mam pytanie techniczne ;-)
    Piszesz, ze wstep do parku koztowal 85 pesos, czy w te cene wliczone byly wycieczki jeepem i lodzia?
    Ile kosztowalo DVD z waszej wycieczki lodzia? jeepem?
    Czy do gargantas del diablo sie placi osobno?
    I czy 1 dzien na to cudowne miejsce wystarczy?
    :-) chcemy z kolezanka pojechac tam do was dokladnie za rok, wiec bedziemy wdzieczne za pomoc :-)
    trzymajcie sie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. w cene wejscia do parku jest wliczony tylko pociag, ktory zabiera do gardzieli diabla. Za gardziel sie nie placi. Natomiast za jeepa i lodke placi sie oddzielnie - 200 pesos. Rada od nas, wezcie tylko lodke, ktora kosztuje 100 pesos i podplywa pod same wodospady. Zdecydowanie odradzam jeepa, strata kasy:)DVD ze zdjeciami i filmem kosztowalo 120 pesos, my kupilismy 1 na 4 osoby. Zdjec raczej sie nie da robic z lodki, jezeli nie masz wodoodpornego aparatu :)
    jeden dzien wystarczy na argentynska strone, ale zacznijcie rano, bo jest duzo lazenia i wiele atrakcji :) ja osobiscie wrocilabym tam jeszcze raz, mialam niedosyt (jak chcesz wejsc nastepnego dnia jest znizka na bilet wstepu, musisz zapytac przy kasie). ALe same zdecydujecie, czy wystarczy jeden dzien, czy nie:) Polecam STOP Hostel, jezeli bedziecie sypiac w hostelach. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń